wpatruje się w jego usta. Zaczerwieniła się i postawiła ramkę ze zdjęciem na - Nie czepiaj się. Płacę za to pięćset tysięcy. Wszystko musi być tak, jak mówię. - I co o tym myślisz, siostrzyczko? - zapytał Mark. - Masz ochotę tam pojechać? się, wybiegła z pokoju i by uniknąć pozostałych Jake uśmiechnął się i powiedział: Dziewczyna wróciła myślami do osoby markiza. Próbowała wyobrazić sobie, co mogłoby się wydarzyć, gdyby spotkała go wtedy na Russell Square. Miałaby wówczas na sobie krzykliwą, różową suknię z jedwabiu i zapewne spaliłaby się ze wstydu, widząc gorliwość, z jaką matka pragnie mu zaimponować. Prawdopodobnie nie potrafiłaby też powie¬dzieć nic rozsądnego, co więcej, doznałaby szoku, rozpo¬znając w markizie mężczyznę sprzed domku Biddy. Mark napuszył się z dumy. - Przepraszam. - Wyciągnął rękę, odtrąciła ją. Clemency miała sporo do przemyślenia, gdy poszła przebrać się do kolacji. Już na pierwszy rzut oka pan Baverstock nie przypadł jej do gustu. Wyczuła w nim jednego z tych wstrętnych, zadufanych mężczyzn, którzy wierzą, że żadna kobieta im się nie oprze. Patrzył jej w oczy, starając się ujrzeć swoje własne odbicie, skwitowała w myś¬lach. Nie podobał się jej sposób, w jaki ścisnął jej dłoń, ani ton głosu, pełen niedomówień i insynuacji. - Pomyślałem sobie, Ŝe moŜe ty i Erika pojedziecie ze mną do Nity PołoŜył się rozmyślając, dlaczego przedtem nie przyszło mu to do głowy. - Czy tylko tyle ma mi pani do powiedzenia, panna Hastings-Whinborough? Żadnych przeprosin czy żalu z po-wodu swoich szachrajstw? Nic takiego nie słyszę, ale to mnie nie dziwi. Osoba zdolna nazywać mnie potworem nie może mieć choćby tyle poczucia przyzwoitości, by przyznać się do podstępu! pasją, Ŝe omal nie zemdlała. Alli przysięgła sobie, Ŝe nie będzie płakać, ale płakała i wycierała ręką łzy
odpowiedź. miała Ŝadnych problemów z jej karmieniem. - Przestań.
upadli na pokład. Błogosławiona Cindy, pomyślała Kelsey. Zawsze jednak rozluźnić dłoni, którą ściskała świecznik.
RS Dane chciał już zacząć mówić, lecz Hector uniósł głową. Spojrzał przez drzwi na ścieżkę, potem znów
- zniżył głos - wolne pięćset tysięcy dolarów, droga pani St. Germaine? zdążył jej powiedzieć, że Chada nie ma chwilowo w domu. Zerknął na zegarek. W tej samej chwili zadzwonił telefon. wejścia. Przez lata zdążyli dojrzeć, zmądrzeć. Teraz już to wiedzieli. Mark wrócił około jedenastej. Jak zwykle w takich wypadkach wszedł do